wtorek, 11 listopada 2014

Żywiołowa zabawa

Kolejny etap "Projektu Samo się" miną mi bardzo szybko tak myślę, że to przez mojego skrzata. Tym razem nie wysilałam się przy wymyślaniu zabaw, a stwierdziłam zobaczę czym zaskoczy mnie Marcel. I tak oto było mnóstwo różnorakich aktywności, ale za to mało zdjęć.
W ostatnim czasie Marcyś zaskakuje mnie coraz to nowymi umiejętnościami i coraz to bardziej zwariowanymi pomysłami, dlatego temat bardzo nam przypasował.
Zacznę od zabawy, która jest u nas na topie od około miesiąca, a mianowicie jest to rzucanie się na zwiniętą pościel. Cały czas to sam skacze na pościel z radosnym BACH, albo ja lub tato rzuca małym (ale to brzmi...). Marcyś jest zachwycony i może się tak bawić cały czas.



W ostatnich tygodniach frajdę sprawiała Marcelowi folia bąbelkowa. Oj co to się działo podrzucał, tarzał się, ciągał ją za sobą, to próbował ją włożyć do szafki albo wsunąć pod łóżko.




Pogoda dopisuje więc codziennie jesteśmy na długim spacerze, który kończy się zawsze zabawą w liściach. Marcel bardzo lubi oglądać je, rzucać i przede wszystkim biegać po nich (na razie tylko na czworakach). Im więcej liści tym zabawa jest lepsza, a skrzat jest nie do zatrzymania.





Zw spacerami wiążą się też wycieczki na place zabaw. Marcyś bardzo lubi różnego rodzaju huśtawki, koniki, itp. jednak ostatnio odkrył zjeżdżalnie i zakochał się mógłby ciągle zjeżdżać. A powrót do wózka kończy się niezadowoleniem.




Jednak najbardziej żywiołowe zabawy są z tatą. Nie brakuje wtedy pisków, krzyków i wybuchów śmiechu. Najczęściej moje chłopaki albo się ganiają po mieszkaniu albo prutają, gilgoczą itp.


Ach i jeszcze każdego wieczora są wodne zabawy z tatą po których łazienka jest cała zalana (niestety nie mam zdjęć pokazujących co tam się dzieje.

Tak właśnie minęły nam ostatnie tygodnie.

1 komentarz:

Dziękujemy za odwiedzenie nas i zapraszamy do napisania kilku słów.